Stanisław Wyspiański. Wesele – streszczenie W Bronowicach, podkrakowskiej wsi, odbywa się wesele krakowskiego poety i wiejskiej dziewczyny. Wśród gości są przedstawiciele inteligencji i mieszkańcy wsi. W weselnej chacie odbywają się rozmowy na różne tematy, weselny starosta Czepiec próbuje dyskutować z dziennikarzem o polityce. Jego pytania są mądre i dojrzałe. Rozmówca nie podejmuje jednak tematu, twierdząc, że chłopom powinien wystarczyć ich wiejski świat. Jego uwagę bardziej zwraca Zosia, panienka z Krakowa i to z nią flirtuje.Rozmowę próbują też prowadzić radczyni i Klimina, wiejska gospodyni. Kobiety jednak nie potrafią znaleźć wspólnego tematu. Radczyni nie wie nic o pracach na roli i zadaje zabawne pytania. Klimina ma ochotę swatać wiejską i miejską młodzież, lecz radczyni wyniośle i z pobłażaniem kwituje rozmowę, mówiąc, wyście sobie, a my sobie każdy sobie rzepkę skrobie.Pan młody rozmawia z różnymi gośćmi. Ksiądz mówi mu na przykład o swoim chłopskim pochodzeniu i o tym, że wśród chłopów bardzo dobrze się czuje. Do rozmowy włącza się panna młoda prosta, hoża dziewczyna, którą niecierpliwią wywody męża o miłości. Ten z kolei zachwyca się jej urodą i wciąż zapewnia o swym szczęściu. Ksiądz próbuje delikatnie zasugerować nowożeńcom, że ich małżeńska miłość nie zawsze będzie tak gorąca jak w dniu ślubu. Młodzi nie przejmują się tym zbytnio i dają się porwać zabawie. Tańce sprawiają, że pannę młodą uwierają buty. Kiedy skarży się mężowi, ten proponuje, by je zdjęła. To jednak wywołuje niemal jej oburzenie, gdyż jak twierdzi, trza być w butach na weselu. Ksiądz nie do końca jest przekonany o trwałości małżeństwa, inteligenta i chłopki, lecz pan młody wierzy w słuszność swojego wyboru.Wśród gości znajduje się też poeta, który flirtuje z Maryną, obdarza ją komplementami, lecz nie zyskuje uznania ani szacunku w oczach dziewczyny. Mówi mu ona wprost, że jest zarozumiały, próżny i nieszczery, woli tańce z Czepcem. O pragnieniu prawdziwej miłości rozmawiają dwie młodziutkie dziewczyny, Zosia i Haneczka. Dochodzą one do wniosku, że aby znaleźć prawdziwą miłość, trzeba się wpierw nacierpieć, by docenić uczucie.Na wesele przybywa bronowicki żyd, karczmarz. Gość rozmawia z panem młodym, dając mu do zrozumienia, że istnieje między nimi ogromna różnica społeczna. Opowiada też o swojej córce Racheli, młodej oczytanej mądrej dziewczynie, która również pojawia się w weselnej chacie. Racheli bardzo podoba się wesele, poddaje się jego urokowi i sądzi, że stanie się ono natchnieniem w poezji. Rozmawia o poezji z panem młodym, który w rzeczywistości bardzo powierzchownie angażuje się w sprawy ludu. Fascynuje go fizyczne zdrowie, prostolinijność i obyczajowość chłopów. Dołącza do nich poeta, który jest zainteresowany osobą Racheli. Rozmawiają o poezji miłości, o której marzy dziewczyna. Pan młody i poeta marzą natomiast o wielkiej twórczości godnej Homera.Dalsze rozmowy między gośćmi dotyczą chłopów i inteligencji. Poeta na przykład opowiada gospodarzowi o zakutym w zbroję rycerzu, mieszkającym samotnie w zamku za murami, którego żyje prosty lud. Gospodarz stwierdza, że w każdym człowieku tkwi pragnienie wolności i narodowej przynależności. Pragnienie to, co pewien czas zaczyna wrzeć, lecz za każdym razem gaśnie. Poeta twierdzi, że ów Narodowy Duch tłumiony jest przez pospolitość, dlatego trwa jedynie w marzeniach, a tylko ludzie z wyższych klas społecznych potrafią marzyć. Nie zgadza się z tym gospodarz, który już 10 lat mieszka na wsi i obserwuje chłopów. Widzi w nich rozwagę, godność i pobożność, a to sprawia, że lud jest potężny.W chacie pojawia się ojciec, wita się z obecnymi i stwierdza, że wiejskie wesele jest nie lada atrakcją dla panów z Krakowa. Wyraża też przekonanie, że chłopi są gotowi do walki o niepodległość, byle tylko ktoś chciał ich poprowadzić. Przybyły nędzarz, dziad, zwracał uwagę na to, że chłopi nigdy nie jednoczyli się z panami. Wspomina okres rzezi galicyjskiej z 1846 roku, kiedy to chłopi wymordowali panów posiadaczy folwarków. Uważa, że epidemie tyfusu i cholery, które nawiedziły później kraj, były karą Bożą za dokonane zbrodnie. Żyd wygania dziada do karczmy, a sam twierdzi, że przyszedł w pewnym interesie. Twierdzi, że wesele to tylko pozorne bratanie się panów i chłopów. Po zabawie Goście z miasta wyjdą do domów i na tym skończą się ich przyjazne stosunki z wsią i jej mieszkańcami.Ksiądz przypomina Żydowi, iż ten jest mu winien pieniądze, dochodzi do kłótni, a potem do bójki wśród gości. Zajście obserwują pan młody i gospodarz. Obraz ten przywozi im na myśl galicyjską rzeź, w której zginęli ich przodkowie. Uświadamiają sobie, że w chłopach drzemią groźne siły oraz że między chłopami i inteligencją rzeczywiście istnieje konflikt.Pozostali Goście nadal się bawią, tańczą i śmieją. Rachela znów podejmuje rozmowę z poetą, opowiada mu o własnym rozumieniu poezji, lecz jej wynurzenia zostają potraktowane nieco pobłażliwie. Dziewczyna mówi, że poskarży się stojącemu w ogrodzie Chochołowie, proponuje, by zaprosić na wesele wszystkie dziwy kwiaty, krzewy, pioruny, brzęczenie i śpiewy. Poeta dopowiada, by zaprosić też chochoła, co wywołuje śmiechy i żarty państwa młodych. Taneczna Izba pustoszeje, a goście wychodzą, by uczestniczyć w oczepinach. W opustoszałej Izbie pozostaje tylko kilkuletnia córka gospodarzy Isia, która ma uśpić młodsze dziecko.O północy do Isi przychodzi chochoł, zapowiada przybycie wielu gości. Isia nie słucha jego słów i wygania go na podwórze. Pojawiają się następne zjawy. Marysia widzi widmo, w którym rozpoznaje swojego dawno zaginionego narzeczonego. Dziewczyna wspomina spędzone z nim chwile. Widmo prosi ją do tańca. Kiedy obejmuje kobietę, ta czuje od niego przejmujące zimno, Marysia odpycha, je widmo odchodzi. Dziennikarzowi objawia się stańczyk. Dziennikarz żali się na obecne czasy na upadek ducha w narodzie, rozpacza nad klęskami, które dotknęły Polskę. Stańczyk zarzuca mu jednak, że jego żale i rozczulania powstają pod wpływem nastroju. Opowiada też o dzwonie Zygmunta i jego pierwszym dźwięku. Dziennikarz twierdzi, że obecnie ten głos słychać tylko podczas pogrzebów zasłużonych dla narodu ludzi. Stańczyk podarowuje dziennikarzowi błazeńską laskę. Rozmowa ze stańczykiem sprawia, że dziennikarz widzi w sobie wszystkie wady narodowe. Pogrąża się w rozpaczy ze swych cierpień, zwierza się poecie. Ich źródła upatruje w upadku cnót i uczuć przyjaźni, miłości, litości i szczerości. Również poezji zarzuca, że chce zniewolić jego język, by nie mógł głośno się skarżyć. Wzburzony i rozgorączkowany wychodzi na dwór. Do poety, tymczasem przychodzi rycerz przypomina mu wielkie zwycięstwo pod Grunwaldem i stwierdza, że nadszedł czas podjęcia walki o niepodległość.Pana młodego nawiedza zjawa Hetmana wokół kręcą się diabły. Od nich Hetman próbuje wykupić się rosyjskim złotem. Przerażony pan młody wzywa imienia Jezusa. Wtedy diabły znikają. Wdzięczny Hetman chce podarować swemu wybawcy złoto, jednak ten nie przyjmuje pieniędzy, a Hetmana nazywa łotrem. Pan młody stwierdza z żalem, że nic nie ocali już narodu przed zgubą. Hetman ubliża mu, na co pan młody znów przyzywa diabły, te rozszarpują ciało Hetmana. Pan młody opowiada dziadowi, co też widział i przeżył. Ten nic jednak z tego nie rozumie. Pozostaje sam. Wtedy ukazuje mu się upiór, Dusza Jakuba Szeli, galicyjskiego przywódcy. Upiór jest cały zakrwawiony prosi o wiadro wody, bo chce się obmyć. Wprasza się też na wesele. Dziad wygania upiora z Izby, ten jednak nie chce wyjść.Do domu wchodzi Wernyhora, legendarny lirnik ukraiński, który przepowiadał przyszłe wydarzenia dziejowe, pozdrawia Gospodarza i zapowiada cel swego przybycia. Gospodarz chce go godnie przyjąć. Starzec wypytuje o gospodarstwo, plony, zapytany zaś o imię wspomina ukraiński bunt chłopów z 18 wieku. Poleca gospodarzowi, by o świcie zgromadził przed kościołem lud, rozesłał wici, przekazuje mu złoty róg, którego dźwięk ma rozpocząć powstanie. Gospodarz misje zwołania chłopów do powstania powierza Jaśkowi, wręcza mu złoty róg, a sam próbuje się przespać. Jasiek chętnie podejmuje się zadania, siodła konia i wyrusza by z okolicznych wsi zwołać chłopstwo. Gospodarz otrzymuje od Staszka złotą Podkowę, którą za domem zgubił koń Wernyhory.Zbliża się Świt Weselni, Goście są już zmęczeni. Wpierw jeszcze gospodarz zarzuca krakowskim weselnikom fałsz i obłudę. Na wieś przybywają tylko dlatego, że znudzili się miastem. Miejskie wesele to dla nich teatr i szopka. Wśród gości uwagę zwraca Nos krakowski malarz, jest typowym dekadentem, zniechęcony życiem, zagłusza swe cierpienie i żale alkoholem. Poeta próbuje go uspokoić, w końcu pijany Nos zasypia. Czepiec awanturuje się jeszcze z muzykantem, by ten grał, skoro mu zapłacono. Czerwcowa z gospodynią rozmawiają o weselu i zgodnie twierdzą, że jest to rozrywka. Rachela zwierza się poecie ze swoich uczuć, żali jej, że po weselu wszyscy się rozejdą. Poeta z pewnością o niej zapomni, lecz ona będzie go długo pamiętać. Otrzymuje też od niego Rady, by swe smutki i tęsknoty przelewała na papier.Nad ranem czepiec budzi śpiącego gospodarza, oznajmię, że chłopi uzbrojeni w kosy czekają już przy wzgórzu, niecierpliwi się. Gospodarz długo nie może dojść do siebie, nie może sobie przypomnieć poleceń Wernyhory. Czepiec zwraca się do inteligencji, by dołączyła do chłopów. Chce zmobilizować pana młodego i poetę, ten jednak zachwyca się dziwnym zjawiskiem widocznym na tle rozjaśnione go nieba. Owo dziwne zjawisko to chłopi z kosami stojący w kręgu.Gospodarz przypomina sobie słowa Wernyhory i czeka przy powiedzianych znaków. Z daleka słychać tętent, wszyscy zastygają w bezruchu i oczekiwaniu. Oczekują Wernyhory, lecz ich oczom ukazuje się jasiek. Dziwi go niezwykły widok zebranych, przypomina sobie, że miał trąbić w złoty róg. Chce go wziąć, lecz okazuje się, że róg zginął mu gdzieś po drodze. Bez jego dźwięku walka nie rozpocznie się, na nic zdają się wołania Jaśka, nie może nikogo dobudzić. Obecny wśród zebranych chochoł wyjaśnia mu, że róg zginął wtedy, gdy jasiek schylał się po swoją czapkę z pawich piór. Podpowiada mu też, co ma robić. Ma podejmować z rąk kosy, poodpinać szablę i wręczyć skrzypce. Jasiek wykonuję polecenia, a chochoł zaczyna grać i śpiewać. Wszyscy weselnicy monotonnie w milczeniu i powoli tańczą do jego muzyki. Powieść, opowiadanie Szkoła, edukacja, lektury Stanisław Wyspiański