Robinson Kruzoe – streszczenie szczegółowe Niestety, przeżył tylko on, o czym świadczyły wyrzucone na brzeg trzy kapelusze, czapka i dwa różne buty. Szaloną radość zastępuje żal po zmarłych towarzyszach, głód i chłód oraz strach przed dzikimi zwierzętami. Pierwszą noc spędza na drzewie. Do rana przypływ doprowadził ich statek do brzegu, a Robinson dopływa do niego. Z zapasowych masztów buduje tratwę i ładuje na nią „wszystko, co niezbędne do życia”: zapasy żywności, odzież, narzędzia stolarskie, broń i pistolety, śrut i proch strzelniczy, szable, piły, siekierę i młot. Z niesamowitym trudem, ryzykując wywrócić się co minutę, prowadzi tratwę do spokojnej zatoki i wyrusza w poszukiwaniu miejsca do życia. Ze szczytu wzgórza Robinson widzi swój „gorzki los”: jest to wyspa i wszystko wskazuje na to, że jest niezamieszkana. Po odgrodzeniu ze wszystkich stron skrzyniami i pudełkami, drugą noc spędza na wyspie, a rano ponownie wyrusza na statek, spiesząc się, aby zabrać, co się da, aż pierwsza burza rozbije go na kawałki. Podczas tej podróży Robinson zabrał ze statku wiele przydatnych rzeczy – znowu broń i proch strzelniczy, ubrania, żagiel, materace i poduszki, łomy, gwoździe, śrubokręt i temperówkę. Na brzegu buduje namiot, przenosi do niego żywność i proch strzelniczy żeby schować od słońca i deszczu, robi sobie łóżko. W sumie odwiedził statek dwanaście razy, zawsze zdobywając coś cennego – płótno, sprzęt wędkarski, rum, mąkę, „metalowe części” (ku swojemu wielkiemu rozczarowaniu utopił prawie wszystkie). Podczas swojej ostatniej wyprawy natrafił na szafę z pieniędzmi (to jeden ze słynnych odcinków powieści) i filozoficznie rozmyślał, że w jego sytuacji cała ta „kupa złota” nie jest warta żadnego z noży leżących w sąsiednim pudełku, jednak zdecydował się wziąć je z sobą. Tej samej nocy burza nic nie zostawiła ze statku.Podstawową troską Robinsona jest stworzenie niezawodnego, bezpiecznego mieszkania – i co najważniejsze, blisko morza, skąd można oczekiwać zbawienia. Na zboczu wzgórza znajduje płaską polanę i na niej, naprzeciw niewielkiego zagłębienia w skale, postanawia rozbić namiot, ogradzając go palisadą z wbitych w ziemię mocnych pal. Jedynym sposobem na wejście do „twierdzy” była drabina. Poszerzył zagłębienie w skale – zrobił jaskinię, wykorzystując ją jako piwnicę. Ta praca zajęła wiele dni. Szybko zdobywa doświadczenie. W trakcie prac budowlanych lał deszcz, błysnęła błyskawica i pierwsza myśl Robinsona: proch strzelniczy! Nie strach przed śmiercią go przeraził, ale możliwość natychmiastowej utraty prochu i przez dwa tygodnie wsypuję go do worków i pudełek i chowa w różnych miejscach (co najmniej sto). Jednocześnie wie teraz, ile ma prochu: dwieście czterdzieści funtów. Bez liczb (pieniędzy, towarów, ładunku) Robinson nie jest już Robinsonem.Żeby przeżyć musi opanować nawet nie „zawód”, ale prawa, „obyczaje” otaczającego świata i współdziałanie, liczenie się z nimi. W jego przypadku „życie” oznacza opanowanie wszystkiego – i naukę wszystkiego. Więc nie od razu zdaje sobie sprawę, że kozy nie wiedzą, jak patrzeć w górę, ale wtedy łatwo będzie zdobyć mięso, strzelając z klifu lub wzgórza. Ratuje go nie tylko naturalna pomysłowość: ze świata cywilizowanego przywiózł idee i umiejętności, które pozwoliły mu „w zupełnej ciszy najsmutniejszego życia” przyspieszyć przez główne etapy formowania się osoby społecznej – innymi słowy pozostać w tej roli i nie oszaleć, jak wiele jego prototypów. Nauczy się udomawiać te same kozy, dodawać mleko do stołu mięsnego (będzie jadł ser). A uratowany proch nadal się przyda! Oprócz hodowli bydła Robinson założy rolnictwo, gdy ziarna jęczmienia i ryżu wytrząśnie z worka wraz z kurzem. Na początku zobaczy w tym „cud” stworzony przez miłosierną Opatrzność, ale wkrótce przypomni sobie ten wysiłek z którym wydostał worek z ziarnem ze statku. Później zasieje już spore pole, skutecznie walcząc z czworonożnymi rabusiami.Przywiązany do pamięci historycznej, wyrastający z doświadczeń pokoleń i z nadzieją na przyszłość, Robinson, choć samotny, nie gubi się w czasie, dlatego pierwszą troską tego życiowego budowniczego jest konstrukcja kalendarza – to wielki filar, na którym każdego dnia robi notatkę. Pierwsza data to 30 września 1659 r. Odtąd każdy jego dzień jest zapisywany.Wśród „niezbyt cennych” przedmiotów zabranych ze statku były atrament, długopisy, papier, „trzy bardzo dobre Biblie”, instrumenty astronomiczne i teleskopy. W dzienniku szczegółowo opisuje swoją działalność, dokonuje obserwacji – zarówno niezwykłych, jak i codziennych zjawisk.Trzęsienie ziemi zmusza Robinsona do zastanowienia się nad nowym miejscem do życia – pod górą jest niebezpiecznie. W międzyczasie wrak statku uderza w wyspę, a Robinson zabiera z niego materiały budowlane i narzędzia. W te same dni ma gorączkę, a w gorączkowym śnie zostaje „pochłonięty płomieniami”. Żałując swoich fatalnych złudzeń, Robinson po raz pierwszy „od wielu lat” modli się o skruchę, czyta Biblię. Rum nasycony tytoniem podniósł go na nogi, po czym przespał dwie noce. W związku z tym jeden dzień wypadł z jego kalendarza. Po wyzdrowieniu Robinson w końcu bada wyspę, na której mieszka od ponad dziesięciu miesięcy. W jej płaskiej części, wśród nieznanych roślin, spotyka znajome – melon i winogrona; którzy po wysuszeniu na słońcu używa do jedzenia poza sezonem, rodzynki wzmocnią jego siłę. Wyspa jest bogata w zwierzęta – zające (nie smakują), lisy, żółwie (te wręcz przeciwnie, przyjemnie urozmaicają jego menu), a nawet pingwiny, które wywołują oszołomienie na tych szerokościach geograficznych. Robinson patrzy na te piękności okiem mistrza – nie ma z kim się nimi dzielić. Postanawia tu postawić chatę, dobrze ją umocnić i przez kilka dni zamieszkać na „daczy” (to jego słowo), spędzając większość czasu „na starych popiołach” w pobliżu morza, skąd może tu łatwo przyjść.Pracując nieustannie Robinson nie daje sobie pobłażliwości przez drugi i trzeci rok. Oto jego dzień: „Na pierwszym planie obowiązki religijne i czytanie Pisma Świętego (…) Drugą z codziennych czynności było polowanie (…) Trzecią było sortowanie, suszenie i gotowanie zabitej lub złowionej zwierzyny”. Dodać do tego troskę o plony, a następnie o zbiory; opiekę nad bydłem; prace domowe (zrobić łopatę, zawiesić półkę w piwnicy), które pochłaniają dużo czasu i wysiłku z powodu braku narzędzi i braku doświadczenia. Robinson ma prawo być z siebie dumnym: „Cierpliwością i pracą wykonałem całą robotę, do której zmuszały mnie okoliczności”.Pages: 1 2 3 Pages ( 2 of 3 ): « Poprzednia1 2 3Następna » Powieść, opowiadanie Daniel Defoe