Maria Konopnicka – Wolny najmita – interpretacja Utwór „Wolny najmita” nawiązuje do wydanej w 1864 roku carskiej ustawy uwłaszczeniowej na mocy której chłopi uzyskali osobistą wolność. Równocześnie dwory nie miały już obowiązku opieki nad chłopami. Ludzie ci stawali się często bezradni i bezbronni wobec praw i urzędów, które były dla nich obce i niezrozumiałe. Nie potrafili znaleźć się w nowej sytuacji. Przez lata zależności od dworu, żyli w ciemnocie, dlatego później wolni nie potrafili poradzić sobie z podatkami i przepisami. To często było przyczyną ich nędzy.Bohater wiersza Konopnickiej jest właśnie takim uwłaszczonych chłopem. Wolny najmita blady, nędznie ubrany, idzie polną ścieżką rozmyśla nad swoją niedolą, czuje wręcz ból. Ziemia nie wydała oczekiwanych plonów, ponieważ rok był ciężki, jego zasiewy zniszczyły deszczy. Nie ma czym zapłacić podatku, dlatego opuścił chatę, aby szukać pracy i chleba. Nikt go nie żegna, co potęguje jeszcze smutek i żal. Wprawdzie jest wolny, ale też niczego nie ma.Musiał opuścić zroszone potem pole, zwierzęta dom. Jego jedynym dobytkiem jest kosa i nędzne ubranie. Z biedy zmarły jego dziecko, stracił wszystko. Wcale nie czuje wolności, bo tak naprawdę jest ona dla niego tylko gorzkim ironicznym słowem.Nie może dokonywać wyboru. Nie chciał przecież stracić dobytku i szukać pracy, jednak został do tego zmuszony. Sprawiła to nowa rzeczywistość, w której nie jest w stanie się odnaleźć, został pozbawiony sensu życia.Choć pozornie może robić to co chce, to znaczy może iść albo odpoczywać, cieszyć się i smucić, pracować lub umrzeć z głodu, nie może przywrócić do życia rodzin. Nie ma już niczego, a jego los pozostaje obojętny. Nikogo nie obchodzi, bo przecież jest już wolny.Wolny najmita – cały tekstWąską ścieżyną, co wije się wstęgą Między pólkami jęczmienia i żyta, Szedł blady, nędzną odziany siermięgą, Wolny najmita. I nigdy wyraz nie był dalszym treści, Jak w zestawieniu takim urągliwym! Nigdy nie było tak głuchej boleści W jestestwie żywym. Rok ten był ciężki: ulewa smagała Srebrnym swym biczem wiosenne zasiewy I ziemia we łzach zaledwie wydała Słomę a plewy. Z chaty, za którą zaległy podatki, Wygnany nędzarz nie żegnał nikogo... Tylko garść ziemi zawiązał do szmatki I poszedł drogą. W powietrzu ciche zawisły błękity, Echo fujarki spod lasu wschód wita... Stanął i otarł łzę połą swej świty, Wolny najmita. Wolny, bo z więzów, jakimi go przykuł Rodzinny zagon, gdzie pot ronił krwawy, Już go rozwiązał bezduszny artykuł Twardej ustawy... Wolny, bo nie miał dać już dzisiaj komu Świeżego siana pokosu u żłoba; Wolny, bo rzucić mógł dach swego domu, Gdy się podoba... Wolny, bo nic mu nie cięży na świecie - Kosa ta chyba, co zwisła z ramienia, I nędzny łachman sukmany na grzbiecie, I ból istnienia... Wolny, bo jego ostatni sierota, Co z głodu opuchł na wiosnę, nie żyje... Pies nawet stary pozostał u płota I z cicha wyje... Wolny! - Wszak może iść albo spoczywać, Albo kląć z zgrzytem tłumionej rozpaczy, Może oszaleć i płakać, i śpiewać - Bóg mu przebaczy... Może zastygnąć, jak szrony, od chłodu, Bić głową w ziemię, jak czynią szaleni... Od wschodu słońca do słońca zachodu Nic się nie zmieni. Ubogi zagon u nędznej twej chatki I mokrą łączkę, i mszary, i wrzosy Obsadzi urząd... podatki! podatki! Ty idź do kosy! Idź, idź! Opłatę do kasy wnieść trzeba, Choć jedno ziarno wydadzą trzy kłosy I choć nie zaznasz przez rok cały chleba... Idź, idź do kosy! Czegóż on stoi? Wszak wolny jak ptacy? Chce - niechaj żyje, a chce - niech umiera! Czy się utopi, czy chwyci się pracy, Nikt się nie spiera... I choćby garścią rwał włosy na głowie, Nikt się, co robi, jak żyje, nie spyta... Choćby padł trupem, nikt słówka nie powie... - Wolny najmita! Recenzje, opracowania, interpretacje Maria Konopnicka