Campo di fiori – streszczenie (interpretacja) Tytuł wiersza jest też nazwą placu we Włoszech. Na tym rzymskim placu w 1600 roku zginąłGiordano Bruno, włoski filozof i zwolennik Kopernika. Uważano go za heretyka i spalono na stosie. Kiedy tylko egzekucja zakończyła się, kiedy ledwo płomień przygasnął, wszyscy wrócili do swoich zajęć, tak jakby nic się nie stało.Zapomnieli, że kilka chwil wcześniej byli świadkami śmierci człowieka. Zapełniły się tawerny, na plac wyszli sprzedawcy zrobiło się gwarno i wesoło. Autor zwraca uwagę, że Giordano Bruno zginął w samotności, choć zewsząd otaczał go tłum ludzi, którzy okazali się jednak obojętni.Z Campo di fiori przenosi się poeta do Warszawy, gdzie znajduje się żydowskie getto, który jest likwidowany. Za murami getta toczy się inne życie, słychać muzykę płynącą z wesołego miasteczka, ludzie bawią się beztrosko, choć od czasu do czasu zza muru dolatuje zapach spalenizny bądź odgłosy strzałów. W getcie umierają setki i tysiące ludzi, którzy są tak samo samotni w swojej tragedii jak Giordano Bruno.Mur getta jest murem ludzkiej obojętności. Poeta nie chce się z tym pogodzić i swoim utworem wyraża sprzeciw wobec obojętności na cierpienie drugiego człowieka. Lecz także sprzeciwia się zbrodni, która zniekształca ludzką psychikę, doprowadzając do owej obojętności.Czesław Miłosz. Campo di Fiori – cały tekstW Rzymie na Campo di FioriKosze oliwek i cytryn,Bruk opryskany winemI odłamkami kwiatów.Różowe owoce morzaSypią na stoły przekupnie,Naręcza ciemnych winogronPadają na puch brzoskwini.Tu na tym właśnie placuSpalono Giordana Bruna,Kat płomień stosu zażegnąłW kole ciekawej gawiedzi.A ledwo płomień przygasnął,Znów pełne były tawerny,Kosze oliwek i cytrynNieśli przekupnie na głowach.Wspomniałem Campo di FioriW Warszawie przy karuzeli,W pogodny wieczór wiosenny,Przy dźwiękach skocznej muzyki.Salwy za murem gettaGłuszyła skoczna melodiaI wzlatywały paryWysoko w pogodne niebo.Czasem wiatr z domów płonącychPrzynosił czarne latawce,Łapali skrawki w powietrzuJadący na karuzeli.Rozwiewał suknie dziewczynomTen wiatr od domów płonących,Śmiały się tłumy wesołeW czas pięknej warszawskiej niedzieli.Morał ktoś może wyczyta,Że lud warszawski czy rzymskiHandluje, bawi się, kochaMijając męczeńskie stosy.Inny ktoś morał wyczytaO rzeczy ludzkich mijaniu,O zapomnieniu, co rośnie,Nim jeszcze płomień przygasnął.Ja jednak wtedy myślałemO samotności ginących.O tym, że kiedy GiordanoWstępował na rusztowanie,Nie znalazł w ludzkim językuAni jednego wyrazu,Aby nim ludzkość pożegnać,Tę ludzkość, która zostaje.Już biegli wychylać wino,Sprzedawać białe rozgwiazdy,Kosze oliwek i cytrynNieśli w wesołym gwarze.I był już od nich odległy,Jakby minęły wieki,A oni chwilę czekaliNa jego odlot w pożarze.I ci ginący, samotni,Już zapomniani od świata,Język nasz stał się im obcyJak język dawnej planety.Aż wszystko będzie legendąI wtedy po wielu latachNa nowym Campo di FioriBunt wznieci słowo poety. Recenzje, opracowania, interpretacje Czesław Miłosz