Fortepian Szopena – streszczenie (interpretacja) Powodem napisania utworu jest zniszczenie fortepianu Fryderyka Chopina, należącego do siostry kompozytora. Wydarzenie związane było z carskimi represjami po zamachu na generała Berga.Utwór przedstawia wielkiego kompozytora i jego ostatnie dni, dotyczy również praw ludzkiej egzystencji i prawd moralnych. Początek utworu stanowią wspomnienia spotkań i wizyty u chorego Chopina. Norwid porównuje kompozytora do mistycznego Orfeusza, twórcy muzyki, rozszarpane go przez nimfy i do Pigmaliona, który ożywił wyrzeźbiony przez siebie posąg Kobiety.Bladość dłoni Chopina mieszała się z białością klawiatury. Chopin tak jak Orfeusz i Pigmalion staje się mitem, bo jest tej samej miary artystą co oni. Śmierć kompozytora nie będzie oznaczała zakończenia jego dzieła. W muzyce Chopina można odnaleźć klasyczne piękno, narodowe wartości, oraz boskie akcenty. To Polska narodowość i historia.W kolejnych częściach utworu poeta zwraca uwagę na sztukę i jej istotę. Twórcy sztuki dążyli do doskonałości. Geniuszami byli Fidiasza – grecki rzeźbiarz, Ajschylos – tragik, Dawid –Biblijny psalmista i wreszcie Chopin. Doskonałość tej Wielkiej sztuki polega na idealnym połączeniu istoty i formy, czyli ducha i litery. Sztuka ta jednak trafia na niedoskonałą rzeczywistość pełną niedostatków i konfliktów, dlatego jest niezrozumiała.Ostatnia część wiersza dotyczy zniszczenia fortepianu kompozytora. To dowód odrzucenia przez ludzkość jego genialnej muzyki. Poeta przypomina zdemolowanie Pałacu Zamoyskich po zamachu na generała Berga, w Pałacu tym mieszkała siostra Chopina. Podczas plądrowania budynku wyrzucono przez okno fortepian artysty. Fortepian to sztuka, która spotkała się z niechęcią i upokorzeniem, jednak po upadku może nadejść zmartwychwstanie i zrozumienie.Ostatnie słowa wiersza sugerują, że ludzkość musi dorosnąć i dojrzeć do idei artysty, dopiero po śmierci jego geniusz zostanie doceniony.Cyprian Kamil Norwid. Fortepian Chopina – cały tekstDO ANTONIEGO C…………La musique est une chose étrange!ByronL’art?… c’est l’art – et puis, voila tout.BérangerIByłem u Ciebie w te dni przedostatnieNie docieczonego wątkuPełne, jak Mit,Blade – jak świt…– Gdy życia koniec szepce do początku:„Nie stargam Cię ja – nie! – Ja… u-wydatnię!…”IIByłem u Ciebie w dni te, przedostatnie,Gdy podobniałeś… co chwila – co chwila –Do upuszczonej przez Orfeja liry,W której się rzutu-moc z pieśnią przesila,I rozmawiają z sobą struny cztéry,Trącając się,Po dwie – po dwie –I szemrząc z cicha:„Zacząłże onUderzać w ton?…Czy taki Mistrz!… że gra… choć – odpycha?”IIIByłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!Którego ręka – dla swojej białościAlabastrowej… i wzięcia, i szyku,I chwiejnych dotknięć – jak strusiowe pióro –Mięszała mi się w oczach z klawiaturąZ słoniowej kości…I byłeś jako owa postać – którąZ marmurów łona,Niżli je kuto,Odejma dłuto –Geniuszu… wiecznego Pigmaliona!IVA w tym…coś grał – i co? zmówił ton – i co? Powie –Choć inaczej się echa ustroją,Niż gdy błogosławiłeś sam ręką SwojąWszelkiemu akordowi –A w tym… coś grał – taka była prostotaDoskonałości Peryklejskiéj,Jakby starożytna która CnotaW dom modrzewiowy wiejskiWchodząc, rzekła do siebie:„Odrodziłam się w NiebieI stały mi się Arfą – wrota,Wstęgą – ścieżka…Hostię – przez blade widzę zboże…Emanuel już mieszkaNa Taborze!”VI była w tym Polska – od zenituWszechdoskonałości dziejówWzięta tęczą zachwytu –– Polska – przemienionych kołodziejów!Taż sama – zgołaZłoto-pszczoła…(Poznał-ci-że-bym ją – na krańcach bytu!…)VII – oto – pieśń skończyłeś – – i już więcéjNie oglądam Cię – – jedno – słyszę:Coś?… jakby spór dziecięcy –– A to jeszcze kłócą się klawiszeO nie dośpiewaną chęć:I trącając się z cichaPo ośm – po pięć –Szemrzą: „począłże grać? czy nas odpycha??…”VIIO Ty! – co jesteś Miłości-profilem,Któremu na imię Dopełnienie;Te – co w sztuce mianują Stylem,Iż przenika pieśń, kształci kamienie…O! Ty – co się w dziejach zowiesz Erą,Gdzie zaś ani historii zenit jest,Zwiesz się razem: Duchem i Literą,I consummatum est…O! Ty… Doskonałe-wypełnienie,Jakikolwiek jest Twój i gdzie?… znak…Czy w Fidiasu? Dawidzie? czy w Szopenie?Czy w Eschylesowej scenie?…Zawsze – zemści się na tobie… Brak– Piętnem globu tego – niedostatek:Dopełnienie?… go boli!…On – rozpoczynać woliI woli wyrzucać wciąż przed się – zadatek!– Kłos?… gdy dojrzał – jak złoty kometa –Ledwo że go wié w ruszy –Dészcz pszenicznych ziarn prószy,Sama go doskonałość rozmieta…VIIIOto patrz – Frydryku!… to – Warszawa:Pod rozpłomienioną gwiazdąDziwnie jaskrawa – –– Patrz, organy u Fary; patrz! Twoje gniazdo –Owdzie – patrycjalne domy stare,Jak Pospolita-rzecz,Bruki placów głuche i szareI Zygmuntowy w chmurze miecz.IXPatrz!… z zaułków w zaułkiKaukaskie się konie rwą –Jak przed burzą jaskółki,Wyśmigając przed pułki:Po sto – po sto – –– Gmach – zajął się ogniem, przygasł znów,Zapłonął znów – – i oto – pod ścianę –Widzę czoła ożałobionych wdówKolbami pchane – –I znów widzę, acz dymem oślepian,Jak przez ganku kolumnySprzęt podobny do trumnyWydźwigają… runął… runął – Twój fortepian!XTen!… co Polskę głosił – od zenituWszechdoskonałości dziejówWziętą hymnem zachwytu –Polskę – przemienionych kołodziejów:Ten sam – runął – na bruki – z granitu!I oto – jak zacna myśl człowieka –Potérany jest gniéwami ludzi;Lub – jak od wiekaWieków – wszystko, co zbudzi!I oto – jak ciało Orfeja –Tysiąc pasji rozdziera go w części;A każda wyje: „nie ja!…”„Nie ja!” – zębami chrzęści –*Lecz Ty? – lecz ja? – uderzmy w sądne pienie,Nawołując: „Ciesz się późny wnuku!…Jękły głuche kamienie –Ideał sięgnął bruku – – „ Recenzje, opracowania, interpretacje Cyprian Kamil Norwid