Azazel – Boris Akunin. Recenzja Wyborne to było czytanie. W tej książce jest wszystko, co powinno być w wyśmienitej literaturze rozrywkowo-sensacyjnej. Po pierwsze – główny bohater Erast Piotrowicz Fandorin ze wszystkimi pożądanymi cechami. No bo facet młody jest, niezwykle inteligentny i bystry, z nadzwyczaj rozwiniętą intuicją, znajomością języków, odważny i kocha ryzyko. Zresztą co ja się wysilam, przecież to jeden z najbardziej znanych współcześnie bohaterów literackich, a w ostatnich latach również filmowych.Po drugie – błyskotliwa, płynna, napisana z polotem, i – co dla mnie jest szczególnym atutem – stworzona w stylu klasycznym fabuła. Międzynarodowy spisek, tajemnicze samobójstwo, piękne kobiety, a między nimi oczywiście femme fatale, moskiewsko-petersburskie elity i uliczne opryszki, skomplikowane śledztwo z fałszywymi tropami, wielkie XIX-wieczne metropolie, sierocińce, szalona filantropka, miłość, naukowe wynalazki, hazard i niebezpieczeństwa – to ingrediencje tego wyśmienitego dania.Po trzecie – moje ukochane rosyjskie klimaty. A jeśli są to klimaty XIX-wiecznej Moskwy i Sankt Petersburga z dorożkami, radcami tytularnymi, generałami, słowiańskim temperamentem i specyficzną rosyjską mentalnością, kulturą, imionami odojcowskimi – to mój zachwyt sięga zenitu.Muszę tu przyznać, że współczesna literatura kryminalno-sensacyjna nie jest mi szczególnie miła. Jestem czytelnikiem wychowanym na klasyce tego gatunku, w młodości zaczytywałem się Arturem Conan Doylem, Agatą Christie, Joe Alexem, zachwycałem się każdym odcinkiem Porucznika Colombo. Natomiast obecnie panuje istne szaleństwo na różnego rodzaju Kody, Szyfry, Tajemnice, Klątwy, Cyrografy – Leonarda da Vinci, Szekspira, Beethovena, Vivaldiego itd., itp. Ofiary współczesnych kryminałów nie giną od strzału lub trucizny, są przybijane do krzyża, patroszone, obdzierane ze skóry, a ich mózgi zjadane przez zbrodniarzy, którzy muszą być dewiantami, przy których Lecter Hannibal to płotka. Marketing i powielanie.Dlatego właśnie, napisanego w klasycznym stylu, ze smakiem i fantazją Azazela dosłownie połknąłem, żałując, że to tylko 221 stron przygody. Moje pierwsze spotkanie z Akuninem było nieszczególnie udane (FM), drugie spotkanie przełamało opory (Gambit turecki), a po Azazelu chyba otworzy się strumień akuninowego czytania, a Приключения Эраста Фандорина będą przedmiotem szczególnego mojego zainteresowania.Źródło: http://mojelektury.blogspot.com/ Recenzje, opracowania, interpretacje