Karsten Jensen. My, topielcy – recenzja „My, topielcy” to powieść o ludziach morza. Życiorysy trzech marynarzy: Lauridsa Madsena, Alberta Madsena i Knuda Erika stanowią nić przewodnią opowieści, wokół której autor przedstawił sto lat dziejów duńskiego portowego miasteczka Marstal i jego mieszkańców.Tym, co łączy losy ludzi morza w książce Madsena, to samotność i śmierć. Jest to książka o samotności marstalskich mężów, synów i braci, którzy przebywając na morzu każdego dnia igrają z losem, oddając nieokiełznanej naturze swoją młodość, za którą otrzymują w zamian przedwczesną dojrzałość, męstwo, okrucieństwo i śmierć. Jest to książka o samotności marstalskich kobiet, które pozostawione przez będących na morzu mężczyzn, zmuszone zostają przez życie do pełnienia ról, które zazwyczaj przypadają ich mężom i synom. Książka o samotności wdów, których mężowie nigdy nie spoczną na miejscowym cmentarzu, których ciała na zawsze pochłonęła morska głębia. Wreszcie jest to książka o samotności marynarskich dzieci, które najczęściej znają swoich ojców jedynie z opowiadań matek.„My, topielcy” jest również powieścią, w której niemal na każdej stronie jest mowa o śmierci. Śmierć naznacza życie każdego marszalskiego potomka płci męskiej, niemal od samego urodzenia. Jeśli w Marstal rodził się chłopiec, nikt nie pytał kim będzie, było jak najbardziej oczywiste, że będzie marynarzem, który bez względu na to, czy założy rodzinę, czy nie, i tak ożeni się przede wszystkim z morzem i prędzej czy później odda mu swoje życie. Będzie topielcem. Co ciekawe, Jensen pisze o śmierci bez zbędnych sentymentów, bez cienia patosu:„Siedział i myślał o śmierci. Niektórzy skarżyli się na niesprawiedliwość losu, mówiąc, że śmierć przychodzi za wcześnie, gdy zabierała dziecko, młodą matkę albo marynarza, który miał na utrzymaniu rodzinę. On nigdy nie mógł tego zrozumieć. Owszem, to w istocie tragiczne dla osieroconych lub dla tego, komu odebrano tak dużo życia. Ale to nie było niesprawiedliwe. Do śmierci nie przystają takie kategorie. Wydawało mu się, że ci, którzy pozostają, często zapominają o żałobie na rzecz bezowocnych oskarżeń przeciw życiu. Nikomu nie przyszłoby do głowy, by powiedzieć, że zima jest niesprawiedliwa dla drzew i kwiatów. Można odczuwać smutek, gdy słońce gaśnie, a statek z powodu zalodzenia łapie niebezpieczny przechył. Ale uraza, bunt czy gniew? Nie, to przecież bez sensu. Natura nie jest ani sprawiedliwa, ani niesprawiedliwa. Obie te cechy przynależą człowiekowi.”W książce nie brakuje podobnych, niemal filozoficznych, a niekiedy wręcz poetyckich opisów i rozmyślań na temat spraw w życiu najważniejszych, dotyczących niełatwych dziejów ludzi związanych z morzem:„Muszla miała wiele melodii, inną dla każdego, kto jej słuchał. Młodym śpiewała o świecie i dalekich brzegach, starym o tęsknocie i żałobie. Inną pieśń miała dla młodych, inną dla starych, inną dla mężczyzn, a inną dla kobiet. Kobietom śpiewała zawsze to samo: strata, strata, monotonnie jak fale załamujące się przy brzegu. One nie słyszały uwodzicielskiej melodii, gdy przykładały muszle do ucha, a jedynie pieśń skargi.”Jeśli więc całe życie tych co na morzu naznaczone było samotnością, smutkiem, okrucieństwem i śmiercią, powstaje pytanie co trzymało przyszłych topielców przy źródle ich udręki i powodzie nieszczęść ich rodzin, jaka siła ciągnęła ich na pokłady ostatnich wielkich żaglowców na świecie? Jensen odpowiada na to pytanie: „Były nie tylko ostatnie, lecz również najpiękniejsze. Łabędzia pieśń całej epoki. Pływały z północno-wschodnim pasatem na cienkich letnich żaglach rzez Atlantyk do Indii Zachodnich po drewno barwnikowe. Każdy marynarz musiał to przeżyć bodaj raz w życiu, stać w palącym słońcu pod białymi wieżami żagli, w które dmuchał pasat, siedzieć na noku grotrei dwadzieścia metrów w górze i być panem całego świata.”Czytając niezwykle obszerną książkę Jensena (ponad osiemset stron objętości) dane mi było przeżyć napisaną prostym językiem, wciągającą opowieść o prawdziwym życiu. Jest to książka, która nie przedstawia marynarskiego fachu jako romantycznej przygody lekkomyślnych globtroterów, ale pokazuje nieustanne zmagania ludzi o twardym karku z nieokiełznanym morskim żywiołem. Nastrój książki utrzymany jest zdecydowanie w smutnej tonacji, ale naprawdę warto poświęcić kilka nieprzespanych nocy żeby posłuchać, co mają nam do powiedzenia topielcy. Recenzje, opracowania, interpretacje