Fannie Flagg. Daisy Fay i cudotwórca – recenzja Książka jest napisana w formie pamiętnika prowadzonego przez dorastającą nad Zatoką Meksykańską młodziutką Daisy Fay, której krewki temperament a’la „Ania z Zielonego Wzgórza” stanowi przyczynę wielu jej młodzieńczych kłopotów. Młoda dziewczyna dorasta w atmosferze wiecznych kłótni pomiędzy pretendującą do miana damy matką, a ojcem alkoholikiem, który przy prowadzeniu baru, a później hotelu, codziennie zagląda do kieliszka. Żeby było ciekawiej ojciec Daisy ma dość oryginalne hobby, a mianowicie kolekcjonuje w zamrażarce rzeczy, co do których polski Sanepid miałby kilka uwag. Na wszelki wypadek nie zamawiałbym nic do jedzenia w Barze Harpera.Poznajemy tu również Jimmiego Snowa, wiernego przyjaciela zarówno Daisy, jak i alkoholowego kompana jej ojca. Będący na permanentnym rauszu Jimmy lata samolotem, z którego rozsypuje na okoliczne pola sztuczne nawozy, a przy okazji zdarza mu się rozsypać chemikalia nie tylko na uprawy rolne. Jest też babcia hazardzistka, pani Dot prowadząca miejscową rubrykę towarzyską, zwariowana przyjaciółka Pickle i Kay Bob Benson, odwieczna rywalka Daisy. Poza tym, jak to u Fannie Flagg, występuje w tej powieści tak ogromna plejada wielce oryginalnych postaci, że trudno je tu wszystkie wymienić. Ilość postaci momentami graniczy z chaosem, ale ostatecznie powieść na tym nie traci.Trzeba być naprawdę wielkim mrukiem, żeby przy lekturze tej książki nie uśmiechnąć się, że o kilkakrotnym ryczeniu ze śmiechu nie wspomnę. Książka zawiera potężną dawkę dobrego humoru i pozytywnej energii, która podczas szybkiej, bo dwudniowej lektury, naładuje nawet najbardziej rozładowane akumulatory. Naprawdę warto zanurzyć się w pamiętnik Daisy Fay i spojrzeć na świat jej oczami. Recenzje, opracowania, interpretacje