P.G. Woodehouse. Dewiza Woosterów – recenzja Po smutnym Jensenie (My, topielcy) specjalnie sięgnąłem po coś lżejszego i sądząc po opisie z okładki – śmiesznego. Niestety jestem teraz w kłopocie, bo chyba się narażę wszystkim fanom twórczości Wodehouse’a, ale książka „Dewiza Woosterów” nie podobała mi się.Bardzo lubię humor angielski i byłem fanem takich seriali jak: „Pan wzywał milordzie?”, „Allo, allo” czy emitowany ponownie w telewizji „Co ludzie powiedzą”. Niestety oprócz Wodehouse’a nie czytałem żadnych innych książek z serii angielskiego humoru, nie mogę więc dokonać żadnej analogii pomiędzy „Dewizą Woosterów”, a inną podobną literaturą. Pozostanę więc przy serialach. Każdy z tych filmów zawierał równie absurdalną fabułę, pełną komediowych pomyłek i zabawnych perypetii, ale każdemu z tych seriali przyświecała jakaś nić przewodnia, każdy wyśmiewał jakiś mit, jakąś grupę społeczną, określone stereotypy. Właśnie dlatego powtarzane bez końca te same gagi w filmie „Allo, allo” rozśmieszały do łez wszystkich Europejczyków, którzy mit wojennego ruchu oporu traktowali wcześniej niemal z nabożną czcią.„Dewiza Woosterów” Wodehouse’a zawiera – jak to w angielskim humorze bywa – mnóstwo absurdalnych zdarzeń i jest przepełniona niezwykle dynamiczną akcją i niedorzecznymi perypetiami angielskich arystokratów, ale przedstawiony przez Wodehouse’a humor nie porwał mnie. Należę do ludzi, którzy kochają kpinę, sarkazm i ironię bo lubię dać upust swojemu mało subtelnemu rechotowi, którego żadną miarą nie da się porównać do delikatnego, salonowego „hi hi”. Tymczasem podczas czytania tej książki ani razu nie naszedł mnie atak śmiechu, a tego właśnie oczekiwałem po książce wydanej w serii „humor angielski”. Podczas całej lektury odnosiłem wrażenie, że wszystkie zawarte w niej gagi są po prostu głupiutkie dla samej głupotki, bo pokazany tu humor niczemu nie służy. Jeśli jednak Wodehouse chciał wykpić tzw. arystokrację angielską (reprezentowaną tu głównie przez Berta Woostera, przy którym Kubuś Puchatek ze swoim małym rozumkiem mógłby startować do nagrody Nobla w dziedzinie fizyki kwantowej) to ja chyba nie mam za grosz wyczucia albo po prostu się nie znam.I na koniec jeszcze jedna przestroga. Pisarz bardzo często nawiązuje do wydarzeń, które składały się na fabułę poprzednich książek, dlatego trzeba je czytać w kolejności, w jakiej były wydawane. W przeciwnym razie podczas lektury można się poczuć, jak w sytuacji, gdy dwoje ludzi zaśmiewa się wspominając jakieś znane im z przeszłości wydarzenie, a ty kompletnie nie rozumiesz z czego się oni śmieją. Recenzje, opracowania, interpretacje